Co zwiedzić w Rydze – atrakcje na 1 dzień
Co to za miasto nad Dźwiną?
Ryga to największe miasto i stolica Łotwy. Metropolia kulturowa i przesycony bogatą historią port. Ośrodek przemysłowy, centrum rozrywkowe i numer jeden dla turystów udających się do Republiki Łotewskiej. Nie sposób jej ominąć podróżując po krajach bałtyckich, bo jej unikalny charakter (wpisany z resztą na listę światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO) warty jest zachodu. Dla nas akurat dotarcie do drugie stolicy na trasie nie było aż tak trudne, jak w przypadku pierwszej. W odróżnieniu od skomplikowanego wjazdu do Wilna, który do dziś wraca do nas w koszmarnych marach, dojazd do centrum Rygi przebiegł dość gładko i bez konieczności meandrowania po autostradzie. Nauczeni sytuacją z Litwy, tym razem wcześniej poszukaliśmy w Internecie mapy rowerowej, która poprowadzi nas do stolicy od południa. Na bikemaps znaleźliśmy perfekcyjną dla nas trasę omijającą drogi szybkiego ruchu prosto z Jelgavy do samej Rygi.

Gdzie tu nocować?
Wydawało nam się, że kwestia noclegów nie będzie stanowiła dla nas większego problemu. Zwłaszcza w stolicach, gdzie roi się od kempingów i niedrogich hoteli. Co do tych drugich, to jednak pod etykietą “najtańszy” w Rydze najczęściej kryje się “brudny”, o czym uprzedzili nas inni turyści. Te trochę droższe obiekty niestety przekraczały nasz skromny raczej budżet. Padło na kemping na wyspie Kipsala. Z pozoru nie wyróżniający się niczym szczególnym, trafił do czołówki najgorszych kempingów, w których nocowaliśmy. Betonowy plac zastawiony camperami i dwie przenośne budy sanitarne – to ukazało się naszym oczom po dotarciu na miejsce. Na szczęście znaleźliśmy skrawek zieleni przy brzegu rzeki, gdzie mogliśmy rozbić namiot. Rekompensatą za liche warunki był przynajmniej widok na stare miasto, a w nocy pokaz fajerwerków z okazji, jak się potem okazało, święta miasta.

Widok na stare miasto
Co tu robić?
Zniesmaczeni trochę kempingiem stwierdziliśmy ostatecznie, że nie warto się przejmować niedogodnościami i uwagę skupiliśmy na atrakcjach w mieście. Ze względu na to, że mieliśmy daleko do centrum, na zwiedzanie wybraliśmy się na rowerach. Na pytanie co zwiedzić w Rydze, trudno dać jednoznaczną odpowiedź. My na pierwszy ogień wybraliśmy secesyjne kamienice przy reprezentacyjnych ulicach Albeta i Elżbiety, które bardzo kontrastują z zabudową z sąsiednich dzielnic. Tę zwykle tworzą drewniane, często rozpadające się chatynki i zapuszczone podwórka.

Zapuszczając się w stronę ryskiej secesji warto też choć z zewnątrz zobaczyć gmach Muzeum Sztuki i prawie sąsiadującą z nim cerkiew katedralną. Monumentalność i dostojne piękno obydwu budowli sprawia, że człowiek czuje się malutki i bezbronny, ale jednocześnie wrażenie to napełnia nas spokojem i wycisza.

Spod katedry rzut beretem jest już do najsłynniejszego symbolu Rygi, pomnika wolności. Upamiętniliśmy go na fotografiach i zostawiliśmy przy nim rowery udając się pieszo na dalsze zwiedzanie. Krążyliśmy niespiesznie po malowniczych uliczkach Rygi, chłonąc rześkie powietrze poranka. Od czasu do czasu zerkaliśmy do sklepików z pamiątkami i co ciekawszych podwórek. Warto poświęcić godzinkę na swobodny spacer po Starym Mieście. Bez wchodzenia do kolejnych muzeów czy rozpraszania się innymi atrakcjami, po prostu ciesząc oczy wspaniałą architekturą hanzeatyckiej stolicy.

Nasz pobyt w Rydze przypadł akurat na obchody święta miasta, co objawiało się między innymi zwiększoną ilością turystów, ale też wieloma wydarzeniami: koncertami, wystawami, happeningami. Jednym z ciekawszych przedsięwzięć była wystawa Buddy Bears – kolorowych figur wielkich misi reprezentujących wszystkie kraje świata. Jest to berlińska inicjatywa zapoczątkowana w 2001 roku, zwracająca uwagę na problem braku tolerancji i równość wszystkich ludzi. Każdy miś pomalowany jest w inne wzory i kolory. Postawione obok siebie figury tworzą piękną mozaikę różnorodności i pięknie urozmaicają miejski rynek.

Co tu zwiedzić?
Nie mieliśmy wiele czasu na zwiedzenie Rygi, więc postanowiliśmy wybrać tylko jedno muzeum. Takie które po pierwsze zaciekawi nas swoimi zbiorami, a po drugie pozwoli dowiedzieć się czegoś o mieście. Naszym pierwszym pomysłem było odwiedzenie Domu Bractwa Czarnogłowych. To budynek, który niegdyś zrzeszał nieżonatych kupców, decydujących o losach miasta. Już z zewnątrz budowla robi wielkie wrażenie i koniecznie trzeba ją zobaczyć. Jeśli nie chcemy zwiedzać środka, możemy podziwiać fasadę odpoczywając pod posągiem średniowiecznego rycerza Rolanda.

Ostatecznie zdecydowaliśmy, że zapłacimy za wizytę w innym obiekcie. Wybór nie był trudny – skoro chcemy poznać dzieje miasta pójdziemy do muzeum historii Rygi. Zachęcił nas do tego jeszcze fakt, że muzeum to jest jednym z najstarszych ciągle działających obiektów muzealnych w Europie i działa już od 1773 roku. Ekspozycja muzeum opowiada dzieje Rygi od ich zarania do dnia dzisiejszego. Znajdziemy w niej zarówno wykopaliska i pamiątki z początków osadnictwa w mieście, jak i liczne zabytki kultury materialnej z późniejszych epok. Najbardziej bogata i interesująca była dla nas wystawa z życia codziennego ryskich mieszczan w XIX wieku, gdzie podziwiać można przeróżne artykuły codzienne zachowane w idealnym stanie.

Co tu kupować?
Po wizycie w muzeum nasyceni bogatą historią miasta postanowiliśmy nasycić też nasze burczące brzuchy. Od naszego znajomego Sądeckiego Włóczykija dostaliśmy cynk, by zobaczyć targ miejski, gdzie kupić można wszystko (zwłaszcza do jedzenia) za niewielki pieniądz. Teraz sami możemy polecić Czytelnikom, by udali się na halę targową przy dworcu. Miejsce bardzo klimatyczne, z duchem lokalności. Od nadmiaru świeżych warzyw i owoców, mięsa, ryb, serów i przetworów można dostać zawrotów głowy. Ceny faktycznie nie powodują boleści portfela, więc śmiało można zakupić ulubione przysmaki. Polecamy zwłaszcza kiszonki: ogórki, kalarepy, pomidory – co tylko chcecie!
A jeśli już Was poniesie w okolice targu, podejdźcie pod chyba największe kuriozum w Rydze – budynek Akademii Nauk, łudząco podobny do Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie. Prawie taki sam, tylko trochę mniejszy. Wbrew pozorom Stalin nie obdarował hojnie dostojnym budynkiem tylko Warszawy. Podobne budowle można znaleźć w całej postradzieckiej Europie.

Co tu zjeść?
Na koniec dodajmy jeszcze kilka słów do kulinarnego aspektu podróżowania. Zwykle w drodze gotujemy sobie sami korzystając z zabranych ze sobą składników i dokupując świeże produkty w marketach. Jednak raz na jakiś czas, zwłaszcza w większym mieście staramy się popróbować lokalnych przysmaków. Zrobiliśmy tak w Wilnie więc nie mogliśmy ominąć smakowej uczty w Rydze. Ceny w mieście nad Dźwiną są wyższe niż w stolicy Litwy, dlatego ograniczyliśmy się do jednego posiłku w restauracji. Wybraliśmy bardzo lokalną stołówkę Pelmeni położoną w ścisłym centrum miasta przy ulicy Kaļķu iela.
Wystrój, obsługa (a raczej samoobsługa) i podejście do klienta typowe dla tanich szybkich barów, ale też do tej właśnie kategorii należał wybrany przez nas lokal. Co go wyróżniało od typowych fast-foodów to menu, zupełnie odmienne od tego co znajdujemy zwykle w barach. Pelmeni serwuje klasyczne łotewskie pierożki z przeróżnymi nadzieniami, domowe sałatki i pikle. Zamiast frytek możecie zjeść gotowane ziemniaki, a coca-colę zastępuje świeży kefir lub kompot. Ceny zachęcają do nałożenia sobie większej porcji – za pełną miskę pierożków i sałatkę zapłacicie około 4 euro. Niska cena nie oznacza bynajmniej lichego smaku – wszystkie pierogi bardzo przypadły nam do gustu.

Co o tym myśleć?
Same dobre rzeczy! Ryga to fascynujące miasto z bogatą historią i wyjątkowymi zabytkami. Elegancka, zadbana, kusząca – wieloma superlatywami można by ją określić. Najlepiej jednak na własne oczy zobaczyć jej wdzięk i na własnej skórze poczuć jej wjątkową atmosferę. Miasto ma coś zarówno z zachodnich nadmorskich kurortów, jak i z postsocjalistycznej metropolii. Historia przeplata się z nowoczesnością, a wielkomiejski przepych z zaściankiem. Brzmi kusząco?
