Jedź i jedz – podróżna fasolka po bretońsku
Najlepsza na posiłek w trasie
Fasolka po bretońsku. Sztandarowe danie kuchni polskiej, nie wiadomo czemu utożsamiane z Bretanią, pomysł na szybki obiad i must be menu z górskich schronisk. To potrawa, którą każdy miłośnik podróży z pewnością skosztował w trasie i która spełnia najważniejsze wymogi żywienia w podróży. Jest syta, tania i prosta w przygotowaniu. Dlatego dziś artykuł poświęcimy właśnie tej królowej podróżnego menu, fasolce po bretońsku.
Może ktoś skrzywi się, że piszemy o potrawie tak banalnej, pospolitej i niewymyślnej. Ale dla nas fasolka po bretońsku spożywana w rowerowej podróży jest niczym rosół i schabowy na niedzielny obiad. To danie emblematyczne, bez którego nie może odbyć się żaden rajd. Co ciekawe, poza rajdami nie jadamy fasolki po bretońsku, potrawa jest w naszym menu zarezerwowana na podróże. Pewnie dlatego teraz, gdy piszę ten tekst, wzrasta we mnie uczucie nostalgii za podróżnym życiem, wielgodzinną jazdą, odkrywaniem nowego… Myślę o tych rutynowych przerwach w środku dnia na popas, kiedy z burczącymi brzuchami rozkładamy nasze menażki i rozpalamy ogień na kuchence… I w środku nigdzie, w jakimś obcym lesie, na czyjejś miedzy czy przy stacji benzynowej gotujemy sobie ciepły posiłek.

Fasolka po bretońsku według Planety Dzika
Gotowanie w trasie na niewielkim palniku nie pozwala na popisy kulinarne, więc i przygotowywane potrawy są skromne. Ważne by były sycące, szybkie do zrobienia i smaczne, czyli właśnie takie, jak fasolka po bretońsku. Z tych powodów danie to na stałe zagościło w naszym podróżnym jadłospisie. Aby dodać mu trochę finezji, urozmaicamy je ulubionymi przyprawami i dodatkami. Zawsze ruszając w trasę bierzemy ze sobą saszetki z różnymi przyprawami, nie tylko pieprz i sól. Nie sztuką jest wrzucić do garnka puszkę fasoli w pomidorach i podgrzać. Kulinarna magia zaczyna się, gdy zaczniemy eksperymentować z ziołami, przyprawami i warzywnymi dodatkami. Wówczas prosty posiłek staje się nie tylko sposobem na zaspokojenie głodu w trasie, ale także przyjemnością dla wszystkich zmysłów. A o to przecież w podróżowaniu także chodzi. Karmić zmysły doznaniami, otwierać umysł na nowe bodźce, uczyć się świata, poznawać w nim siebie.
Jaka więc przygotować tą nietuzinkową fasolkę po bretońsku według Planety Dzika? Poniżej zdradzamy nasz przepis, który możecie wypróbować zarówno w trasie, jak i w domu. Oczywiście polecamy pierwszy wariant. Zdecydowanie lepiej smakuje pałaszowana na łonie natury, kiedy już kilkadziesiąt kilometrów macie na liczniku.

Składniki i wykonanie
- Puszka ulubionej białej fasolki w sosie (polecamy taką o niedużych ziarnach)
- koncentrat pomidorowy
- Majeranek, tymianek, oregano
- Przyprawa Harissa w saszetce
- Przyprawa Curry
- Parówki lub parówki wegańskie
- Dodatkowo: ser żółty, inne ulubione przyprawy
Fasolę podgrzewamy w rondelku z dodatkiem przypraw i łyżeczki koncentratu. Dodajemy pokrojoną w plasterki parówkę. Na koniec gotowania wrzucamy pokrojony w cienkie plasterki ser żóły i pozwalamy by się rozpuścił. Najlepiej zajadać z bułką pszenną.

A wy jakie macie przepisy na fasolkę po bretońsku? Też lubicie to danie zajadać w podróży? Podzielcie się waszymi opiniami.
A do popicia obiadu z fasolką w roli głównej polecamy napój imbirowy.
***
Więcej zdjęć z wypraw znajdziecie na naszym Instagramie.