Kasztel w Szymbarku i Sękowa. Beskid Niski na rowerze.
Trzeci dzień naszego rajdu po Beskidzie Niskim rozpoczęliśmy wczesnym sobotnim rankiem. Większość mieszkańców okolicznych wiosek dopiero się przewracała na drugi bok, ale czerwcowe słońce stało już wysoko i choć otulały je gęste chmury przyjemnie grzało. Zaraz po śniadaniu dotarliśmy do Bartnego, gdzie podziwialiśmy dwie słynne cerkwie. Obydwie oglądaliśmy tylko z zewnątrz. W jednej odbyło się akurat nabożeństwo, drugą otwierano dopiero o 9. Dla podróżnika rowerowego to prawie środek dnia!

Sękowa

O Sękowej mogliście słyszeć ze względu na wyjątkowy zabytek architektoniczny, który rozsławia wioskę jak kraj długi i szeroki. To unikatowy drewniany kościółek (tym razem katolicki) powstały w XV wieku z ręcznie ciosanych modrzewiowych bali. Budowlę wyróżnia oryginalny dach pokrywający w całości nawę i przbiterium. Zabytek można zwiedzać za drobną opłatą lub pospacerować po jego obejściu. Naprawdę warto.

Nas Sękowa zatrzymała na dłużej z jeszcze jednego powodu. Zaraz po wyjechaniu z kościoła mój rower odmówił współpracy a tylna opona zaczęła przypominać flak. Guma, trzeba wymienić dętkę. Prawie że naprzeciwko kościoła znajduje się park i tam dokonaliśmy koniecznych operacji na rowerze. Przygotowani na takie scenariusze, zawsze wieziemy zapasową dętkę.
Kasztel w Szymbarku
Szybka naprawa i można jechać dalej. A dalej był już Szymbark, skrywający wyjątkowy zabytek, szesnastowieczny dwór obronny. Sam dojazd do miasta warty jest większej uwagi, gdyż z niedalekiej Ropy pod sam szymbarski kasztel wiedzie malownicza ścieżka rowerowa wzdłuż rzeki również zwanej Ropą. Przyjemna trasa okalana w większości lasem, z dobrą nawierzchnią i pięknymi widokami.

Kasztel, gwóźdź programu tego dnia wycieczki zachwycił nas od razu, gdy tylko jego masywna sylwetka zamajaczyła na horyzoncie. Kwadratowa bryła urozmaicona czterema basztami i ozdobiona blankami budzi na myśl średniowieczne historie o rycerzach i księżniczkach. Kasztel, jako budowla z pewnością jest wyjątkowy dla polskich ziem i raczej nie spotykany nigdzie indziej w tym regionie. Warto zwiedzić go również wewnątrz i zobaczyć aktualną wystawę muzealną. Ta składa się z kilku części. Na piętrze zobaczymy wierne kopie strojów z minionych epok, na parterze historyczne pamiątki i meble z przełomu XIX i XX wieku.
I z powrotem
Można powiedzieć, że kasztel w Szymbarku był swoistą wisienką na torcie naszego rajdu po Beskidzie Niskim. Gdy skończyliśmy jego zwiedzanie i ponownie wsiedliśmy na rowery, droga prowadziła nas już prosto do mety wyprawy, czyli do PKP w Grybowie. Ostatni fragment trasy przejechaliśmy malowniczą górską drogą, omijając krajową 28. Dzięki temu nie tylko uniknęliśmy tańców z tirami, ale również nakarmiliśmy oczy pięknymi widokami beskidzkich pagórków spowitych w chmurach.

W Grybowie dopadł nas wreszcie długo zapowiadany deszcz. Uciekając mu schroniliśmy się w bardzo lokalnej, nieco zapyziałej restauracji. Choć wystrój wbrew usilnym staraniom właścicieli nieubłagalnie nawiązywał do końcówki lat 80, lokal wydawał się czysty. Odważyliśmy się wobec tego zamówić obiad. Za cenę, za którą w Krakowie można co najwyżej zamówić niewymyślną przystawkę najedliśmy się do syta i jeszcze starczyło na piwo. Zadowoleni i najedzeni złapaliśmy pociąg do domu. Obserwując przez jego szyby coraz mniej pagórkowaty krajobraz w duchu raz jeszcze przeżywaliśmy przygody minionych dni. Kolejny rajd zakończony sukcesem. Dzień 1, Dzień 2.

Booking.com