Wschodnia Saksonia na rowerze
Ostatni etap naszej podróży rowerowej wzdłuż Odry i Nysy Łużyckiej przypadł na dwudniową przejażdżkę wschodnią Saksonią. Trzymając się się malowniczej Nysy Łużyckiej podziwialiśmy wyjątkową architekturę okolicznych wiosek, którą tworzą domy przysłupowe. Oczy cieszyły porządek i czystość mijanych miejscowości, a ich senność opatulona we wrześniowe słońce dawała się i nam we znaki. Zobaczcie, czym zaskoczyła nas wschodnia Saksonia na rowerze!

Kolorowe jeziorka w łęknickim geoparku

Zanim zanurzyliśmy się w malowniczy klimat wschodniej Saksonii, mieliśmy okazję przejechać się ścieżką edukacyjną przez wyjątkowe pojezierze antropogeniczne powstałe niedaleko Łęknicy w wyniku eksploatacji węgla brunatnego na tamtejszych ziemiach. Po likwidacji kopalń wyrobiska zostały zalane w naturalny sposób przez wodę deszczową. W ten sposób powstały niewielkie jeziorka, a zawarte w ziemi pierwiastki zabarwiły ich wodę na niesamowite kolory. Kilkukilometrowa trasa ścieżki w geoparku prowadzi wzdłuż najpiękniejszych jeziorek. W niektórych woda przybiera barwę turkusu, w innych jej rdzawy odcień budzi marsjańskie skojarzenia. Po drodze miniemy też wieżę widokową, na którą warto wspiąć się, by móc podziwiać widok okolicy. Najlepiej wybrać się na wycieczkę kolorowym pojezierzem rano i w samotności podziwiać cuda natury.

Na niemieckiej prowincji


Trasa rowerowa wzdłuż Nysy przez wschodnią Saksonię nie różni się wiele od tej brandenburskiej. Wygodny asfalt, po lewej ręce wije się rzeka, po prawej rozciągają się lasy lub wioski. Z biegiem trasy droga zaczęła odbiegać od brzegu rzeki i wiodła nas przez bardziej polne tereny. Najbardziej zapadły w pamięć pola obsiane słonecznikiem. Kwiaty mimo pochmurnego dnia wesoło wyciągały swoje głowy w stronę nieba. W ich towarzystwie dotrzeć można do Rothenburga, gdzie warto zobaczyć ryneczek i zatrzymać się na orzeźwiający kufel piwa. A dla łasuchów polecamy lokalne karpatki. Świeże i kremowe dodadzą kopa do dalszego pedałowania lepszego nawet niż baton energetyczny!
Wizyta w Görlitz
Najważniejszym miastem przygranicza polsko-saksońskiego jest Görlitz, piękne i wyjątkowe, bo jako jedno z niewielu większych niemieckich miast niezniszczone podczas II wojny światowej. W centrum zachował się oryginalny układ urbanistyczno-przestrzenny i wiele cennych zabytków sięgających nawet renesansu. Do Görlitz warto wybrać się na dłużej, by w spokoju przespacerować się urokliwymi brukowanymi uliczkami, napić się kawy w klasycznej kawiarni, a może nawet przespacerować się do sąsiedniego Zgorzelca po polskiej stronie Nysy.

Trójstyk w Zittau, czyli meta
Najbardziej malowniczym fragmentem trasy, który oferuje wschodnia Saksonia jest zdecydowanie odcinek między Görlitz a Zittau. Droga wiedzie doliną rzeki, otoczona niewysokim pagórami porośniętymi liściastym lasem. Po drodze miniemy Klasztor cysterek St. Marienthal. Jest to jedne z najstarszych klasztorów w Niemczech, działający od 1234 roku. Zabudowania opactwa składają się z kościoła, budynku klasztornego, kaplicy św. Krzyża, tartaku, młyna i browaru, które w sezonie można zwiedzać.


Jadąc dalej wzdłuż Nysy dotrzemy do Zittau, miasta które słynie z wspomnianych domków przysłupowych. Jest tu ich zatrzęsienie! Tworzą wręcz bajkową sielską panoramę, a ich widok uruchamia wspomnienia dziecięcych wakacji na wsi. W Zittau warto zwiedzić rynek z ratuszem i rzecz jasna dotrzeć do trójstyku granic Niemiec, Polski i Czech. Dla nas punkt ten był oficjalnym końcem rajdu szlakiem odrzańsko-nyskim. Po 6 dniach intensywnej jazdy i niemniej aktywnego zwiedzania, dotarliśmy do celu! Zostało nam już tylko spokojne dotarcie od stacji kolejowej. Ze względu na zaoszczędzony czas, przejechaliśmy się przez Czechy zahaczając o kameralny i czarujący Frydland. A potem już prosto do Lubania Śląskiego na pociąg.